To w jaki sposób o sobie myślimy ma ogromny wpływ na szereg zachowań i osobistych dążeń. Widać to niemal każdego dnia w ludzkich postawach, które obrazują często dwa skrajnie różne zapatrywania na rzeczywistość: hiper-motywację albo totalny jej brak. Dlaczego, więc tak się dzieje, że jedni w siebie wierzą, a inni najchętniej zapadliby się pod ziemię?
Odpowiedź wbrew pozorom jest bardzo prosta bowiem wszystko tkwi w poczuciu własnej skuteczności, którego brak może dodatkowo umacniać ryzyko porażki. Naturalnym jest, że rozpoczynając jakieś przedsięwzięcie szukamy potwierdzenia słuszności własnych działań. Chcemy wiedzieć czy przypadkiem nie porywamy się z motyką na słońce, ale aby się tego dowiedzieć nie potrzebujemy mieć paranormalnych zdolności. Wystarczy wyłącznie rozsądek i trzeźwa ocena sytuacji oparta na informacjach pozyskanych z przeszłości.
Bardzo często odwołujemy się do minionych doświadczeń próbując ocenić własne możliwości. Jeśli już kiedyś udało nam się sfinalizować konkretny projekt z sukcesem, pewniej podchodzimy do podobnych przedsięwzięć pojawiających się w naszej teraźniejszości. Analogicznie, jeśli kiedyś coś sknociliśmy, niezbyt chętnie zabieramy się za to po raz kolejny z obawy przed następnym niepowodzeniem. Nasze poczucie własnej wartości rośnie zatem lub maleje zależnie od poziomu skuteczności. Im bardziej, więc byliśmy efektywni w przeszłości, tym solidniejsze mamy teraz fundamenty. Zresztą już na podstawie poziomu samooceny jesteśmy w stanie przewidzieć w jakim stopniu nasz plan się powiedzie. Jest to jednak tylko pewne założenie, gdyż na sukces składa się wiele czynników.
Takich jak choćby:
- podjęcie decyzji o działaniu,
- sporządzenie szczegółowego a przede wszystkim realnego planu,
- ustalenie ewentualnego planu B
Co jednak najważniejsze nie musimy mieć wcale wielu informacji, aby móc przypuszczać, że coś nam się uda. Wystarczy znaleźć kogoś w podobnej sytuacji do naszej, któremu udało się osiągnąć to co my właśnie sobie zamierzamy i podpytać go o interesujące nas aspekty. W psychologii ma to nawet swoją nazwę – „doświadczenie zastępcze”. Przy czym trzeba pamiętać, aby w cudze doświadczenia mimo wszystko wpleść indywidualny akcent, który będzie niejako odzwierciedleniem nas samych.
W erze ciągłego współzawodniczenia ze sobą poczucie własnej wartości poprawi się tym bardziej im więcej zgodności dostrzeżemy między sobą a innymi osobami i im ważniejsze będą owe zadania. I tak porównywać możemy się np. na polu:
- cech charakteru,
- umiejętności,
- sprawowanych funkcji społecznych,
Dlatego zamiast w kółko zazdrościć innym ludziom lepiej jest starać się iść w ich ślady. A nawet jeśli mimo dobrego startu wciąż boimy się niepowodzeń, to dalej nic straconego. Wiarę w siebie może dać nam również otoczenie, bo jeśli bliskie nam osoby wierzą w nasz sukces to jednak nas to podbudowuje i sprawia, że nasze skrzydła nieustannie rosną. Jest to tzw. „doświadczenie symboliczne” kształtujące się na bazie jakiegoś autorytetu. Autorytetu w osobie przełożonego, wykładowcy, rodzica czy przyjaciela. Słowem kogoś komu ufamy i liczymy się z jego zdaniem.
A jak to jest z Twoimi przekonaniami?